Przed Bożym Narodzeniem przekazałem prezent w postaci wyimków z pięciu pierwszych tomów „Ziemi Łomżyńskiej", to teraz pora na następny podarunek. Niech umili czas Wielkiej Nocy. Każda pozycja Towarzystwa Przyjaciół Ziemi Łomżyńskiej jest jak dobry zwiastun, okazja do wspomnień, ale i refleksji o przyszłości pięknego regionu z bardzo bogatą historią. Przypomnę, że fragmenty z pierwszych tomów „Ziemi" zostały oznaczone jako: bombowy, herbowy, radosny, szkolny i wyzwolony. A teraz kolej na: wojewódzki, trzykrotnie święty, wypasiony, kurpiowski i jubileuszowy...
Wojewódzki
Dlaczego takie określenie? Ano tom VI ukazał się w 2001 roku, kiedy Łomża znów była już tylko miastem powiatowym. Nie da się ukryć, że przeżywano nad Narwią tę degradację, a chyba jeszcze bardziej zaliczenie stolicy ziemi mazowieckiej do województwa podlaskiego. Redaktor Wawrzyniec Kłosiński w tekście promocyjnym na okładce tomu zachęcił czytelników, by sami określili „stosunek do tego, co robili i co zrobili". Pewnie trzeba było i zapytać: - Czego nie zrobili?
Smutek można zamienić w radość, co uczynił prof. Aleksander Gongol w artykule „Kronika zapisana życiem", czyli ogląd łomżyńskiej nekropolii. „Uśmiechnij się. Zapominaj o troskach. Bo oto wita cię urokliwa postać naburmuszonego Jerzyka Dziekońskiego. A tu zaraz, nie widzisz? Chłopczyk z dziewczynką. To Zygmuś i Halinka Zielińscy gramolą się po skale. Tam dalej jednorocznej Jadziuchnie kwiaty wypadają z rączek. Ucałuj rozbieganą Wandzię Wojtyłło! Bo Stasio Brzeziński ze skrzydełkami aniołka uklęknął i nie puszcza wieńca. A Jadwiś Mostowicz (4 latka) wlazła na wysoki cokół i patrzy z utęsknieniem (1878). Dla odmiany Gienio Bartoszewicz (1898) usiadł na kamieniu, oparł się o ryngraf i marzy... marzy... Tyle pięknem urzekających nagrobków dziecięcych nie zobaczyłem na obu półkulach. Cmentarz parafialno-komunalny to nie tylko Muzeum-Lapidarium. Nie tylko MUZEUM NA OTWARTYM POLU. To ARCHIWUM zapisane życiem". Dodajmy, że sukcesywnie rekonstruowany za sprawą TPZŁ i dzięki ofiarności społeczności łomżyńskiej.
Trzykrotnie święty
Trwała dobra passa, kolejny VII tom ukazał się na 45-lecie TPZŁ i zawierał nowy dział „Święci w dziejach Łomży", przygotowany za sprawą „księżnej łomżyńskiej", dr Donaty Godlewskiej. Autorka zaprezentowała trzech świętych: Wawrzyńca, Brunona z Kwerfurtu i Andrzeja Bobolę. Pierwszy z nich wskazuje na początki Łomży jako grodu nad Narwią (Stara Łomża). Drugi to patron diecezji łomżyńskiej, o którym Stefan kardynał Wyszyński powiedział w Łomży 6 sierpnia 1966 roku, że „przez posiew krwi męczeńskiej" dał grunt „pod przyszłe owocowanie w Chrystusie". Natomiast św. Andrzej Bobola należy z pewnością do najbardziej czczonych i znanych, od 2002 r. jest głównym patronem Polski. Za sprawą tego świętego cudownie uzdrowiona została siostra Jadwiga Kosmaczewska, benedyktynka łomżyńska.
Danuta Godlewska tak wspomina swoje „spotkanie" ze św. Andrzejem Bobolą: „Miałam również szczęście modlić się przy relikwiach świętego męczennika w kaplicy Ojców Jezuitów w Warszawie przy ul. Rakowieckiej. Do kaplicy weszłam w godzinach przedpołudniowych i udałam się za główny ołtarz, gdzie znajdowała się szklana trumna z relikwiami. Patrzyłam na zmasakrowaną twarz męczennika, na jego głowę w czarnej piusce i w sukni zakonnej. Zdawało mi się, że ze swoimi myślami cofnęłam się w wiek XVII. To spotkanie z relikwiami świętego było dla mnie wielkim przeżyciem. Wtedy nawet przez moment nie przypuszczałam, że przyjdzie czas, gdy będę pisała o tym męczenniku, „Mocarzu", głównym patronie Polski, związanym z moim rodzinnym miastem". Związanym poprzez słynne kolegium jezuickie.
Wypasiony
Przepraszam za to zapożyczenie z języka reklam, ale tom VIII „Ziemi Łomżyńskiej" liczy aż 551 stron i ma siedem działów o wymownych tytułach: „Tu i teraz" (bezcenna jak zwykle kronika!), „Blisko, prawie wczoraj" (lata powojenne), „Przeszłość" (15 tekstów!), „Powolnioki, Kurpiki i bajanie", „Powiew znad Narwi" (fascynujące opowieści), „Stąd" (biogramy) i „Witryna poetycka" (laureaci II Konkursu Poetyckiego im. Jana Kulki). I jeszcze jeden rekord: trzy kolejne tomy „Ziemi" dotarły do czytelników w ciągu czterech lat, razem około 1400 stron, czyli każdego dnia wypadała do czytania strona „Ziemi"!
Palmę pierwszeństwa za tytuł z biglem przyznaję Iwonie Krzeptowskiej-Bułat, autorce wspomnień „Wypędzanie diabła Belzebubem". A diabły - jak wiadomo - bywają różne, niektóre przygarnął Stanisław Zagórski do muzeum w łomżyńskiej „Stopce". Szczególnie wredne zagościły w ... Domu Katolickim. Kto nie wierzy, niech przeczyta. Było to za „pierwszego Sowieta", czyli podczas okupacji od 2. połowy września 1939 r. do 22 czerwca 1941 r. „Dom Katolicki przy ul. Sadowej nazywa się teraz „Dom Krasnoj [Czerwonej] Armii" i stanowi coś w rodzaju domu kultury dla wojskowych i ich rodzin. Przy wejściu, po obu jego stronach stoją dwa olbrzymie, sięgające pierwszego piętra, posągi: Woroszyłowa i Mołotowa, a przy kinie od strony ulicy Polowej – ogromny, również ponadnaturalnej wielkości, odlew gipsowy wyobrażający siedzących na ławce Lenina i Stalina. Okropność".
Kurpiowski
Nie ulega żadnej wątpliwości, że Kurpie mieszkali i mieszkają na Mazowszu, a swą kulturę kształtowali przede wszystkim w Zagajnicy (Puszczy) Zielonej, która do III rozbioru Polski znajdowała się w granicach Ziemi Łomżyńskiej. Dlatego i na łamach „Ziemi Łomżyńskiej", w jej tomie IX, rozgościł się na dobre Adam Chętnik, zwany „Uczonym Kurpiem". Nie zabrakło jednak i szlachty, ziemian, gimnazjalistów i ułanów, nawet Hiszpanki Sofitiny, czyli Sofii Casanovy Perez Eguia de Lutosławski. Bardzo licznie stawili się i poeci i jak zwykle postacie historyczne, wśród nich „matematyk z duszą wędkarza" (Franciszek Olszański).
Wróćmy jednak do założyciela muzeum w Nowogrodzie i przytoczmy mało znaną anegdotę ze Stawisk, opowiedzianą Chętnikowi w 1937 r. przez łomżyńskiego księgarza Mirosława Putkowskiego. Car rosyjski Aleksander II podczas swojej podróży z Petersburga do Warszawy zanocował w domu pocztowym w Stawiskach. Zobaczył w szafie stos grubych tomów i zapytał o nie pocztyliona. Ten sprytnie odpowiedział, że to są książki do nabożeństwa, z których on codziennie modli się, prosząc Boga o zdrowie dla Najjaśniejszego Pana, czyli właśnie cara. Aleksander II łaskawie podziękował i gdy został sam, włożył do księgi banknot sturublowy (moc forsy!). Po kilku tygodniach Aleksander II wracał do Petersburga, znów zatrzymał się w domu znanego już sobie staruszka i zapytał, czy ten modli się nadal codziennie o zdrowie Najjaśniejszego. Padła odpowiedź, że oczywiście, na co car wyjął z szafy modlitewnik i pokazał zdziwionemu pocztylionowi banknot. Za oszukaństwo sto rubli włożył do swojej kieszeni i odjechał. Co na to staruszek? O tym opowieść milczy. Idę w zakład, że popłakał kilka dni i tyleż samo posobaczył, a potem mógł opowiadać sąsiadom, jak to uratował honor i nie wziął od cara stu rubli. O medal nie wystąpił, bo i do kogo miałby to uczynić.
Jubileuszowy
Dlatego, że tom już X (Łomża 2009) i otwierał go dział „50 lat w dobrym towarzystwie" z artykułem Zygmunta Zdanowicza „Pół wieku minęło". Prezesa Towarzystwa Przyjaciół Ziemi Łomżyńskiej wsparli Halina Miroszowa i bp Tadeusz Bronakowski, a było z czego się cieszyć! Najwięcej jednak miejsca zajęły teksty odnoszące się do Roku Świętego Brunona Męczennika w diecezji łomżyńskiej. Przy takich wiwatach i psalmach przycichli nieco poeci, jedynie historycy i szperacze nie dali za wygraną. A redakcja nie miała wątpliwości, że ZIEMIA ŁOMŻYŃSKA stała się wydawnictwem pomocnym, na nią się po prostu czeka". Po prawdzie, ostatnio czeka się dłużej, ale „jedenastka" została zapowiedziana i jest to jeszcze jedna dobra nowina.
Czym Państwa obdarować z tomu jubileuszowego? Nieskromnie przypomnę, że podałem do druku tekst wspomnianego już poprzednio A. Chętnika „Mazowsze – nie Podlasie". Pan Adam wyraził silny niepokój, że władze wojewódzkie w Białymstoku nie doceniają dorobku kulturalnego (artystycznego) i cywilizacyjnego ziem mazowieckich. Nosił się chyba z napisaniem kolejnego protestu z serii: „Bolączki łomżyńskie z dziedziny starej kultury". Natomiast W. Kłosiński wydobył zapiski archiwalne na temat: „Jak komitet partyjny dyscyplinował Towarzystwo" w trakcie organizowania I Zjazdu Wychowanków Średnich Szkół Łomżyńskich (27-29 V 1958 r.). W trakcie „operatywki" II sekretarz KP PZPR w Łomży zapodał m.in. co następuje: „Do omawiania potrzeb gospodarczych miasta mają prawo wyłącznie tylko władze miejscowe. Ludzie przyjezdni, zebrani towarzysko, nie są kompetentni do wykazywania inicjatyw. Konferencja gospodarcza przewidziana w trzecim dniu Zjazdu nie może mieć miejsca. Ludzie przyjezdni, tzn. „Zjazd" nie mogą zobowiązywać władz miejscowych do roboty. Czy są do tego upoważnieni? Nie! Zjazd musi mieć charakter tylko zjazdu towarzyskiego, zawężonego". Należało domniemać, że władze miejscowe nie były w ogóle zobowiązane do roboty!
No, to odpocznijmy sobie w Święta Wielkanocne, podzielmy się jajeczkiem i posmakujmy przepyszności, a potem oczywiście do roboty! Jeśli ktoś jej nie stracił, czego oczywiście nie życzę.
Prof. Adam Czesław Dobroński